Jak zachwyca? Język polski po godzinach
Najtrudniej było mi zacząć ten odcinek. Skoro bowiem język może być użyty w służbie niemoralności, to od razu pojawiło się pytanie o moralny status języka. Czy można w ogóle mówić, że język jest moralny lub nie? Potem przyplątała się z kolei wątpliwość odnośnie rozumienia pojęcia “moralność”, które nie jest przecież tożsame z “etycznością”. I tak dalej, i tak dalej… System na chwilę się zawiesił.
Na potrzeby tego tekstu przyjmijmy zatem, że “moralne” jest to, co zostało uznane za dobre przez społeczeństwo. Zaś język sam w sobie jest amoralny, czyli ani moralny, ani niemoralny. Jednak ponieważ język nie istnieje sam w sobie, a zawsze w użyciu, w jakimś sensie możemy mówić o jego moralności lub niemoralności. Sama zaś moralność, jak wykazywał Charles Taylor, jest możliwa tylko w języku i przez język. Nie ma czegoś takiego jak niema moralność. Żeby więc uniknąć głowienia się nad metajęzykowymi rozważaniami, skupiłam się na tym, jak dzisiaj wykorzystujemy język w złych celach. Stąd też tytuł odcinka brzmi nie “Niemoralny język”, a “Język w służbie niemoralności”, czyli służący, bardzo ogólnie mówiąc, złym celom. Podzieliłam te złe cele na trzy grupy i o nich opowiadam:
1. Przekleństwa
2. Manipulacja
3. Projekcja negatywna