Gdy na początku sierpnia 1934 roku w spalonej walizce odnaleziono poćwiartowane zwłoki – zwykły z pozoru pożar sterty zboża w niewielkiej wsi pod Gnieznem stał się początkiem jednej z najgłośniejszych spraw kryminalnych przedwojennego Poznania. Sprawca do zabójstwa przyznał się sam, ale przekonywał, że swoją żonę zabił zupełnie niechcący. Jednak śledczy byli przekonani, że w rzeczywistości był on od dawna poszukiwanym seryjnym zabójcą bogatych kobiet. Iza wszelką cenę próbowali odnaleźć jakiekolwiek dowody jego winy.