Urodziłem się w Boliwii, gdzie babcia od dziecka wychowywała mnie w świadomości, że zmarli żyją wśród nas, patrzą nam na ręce i się nami opiekują. Nie miałem w rodzinie wybitnych przodków, zatem żaden z nich nie przemienił się ani w górę, ani w rzekę. Widywaliśmy ich jedynie w obrębie domu i ogrodu babci. Nosili białe kapelusze z szerokimi rondami i okrągłym szczytem oraz poncha w kolorze czerwonym. Tak bardzo bałem się duendes, że na ich widok pierzchałem do domu w podskokach. Bywało, tak przynajmniej zapewniała nas babcia, że dostawali się za nami do kuchni pod postacią świnek morskich, których sporo grasowało po klepisku, czekając aż ktoś rzuci im obierki od kartofli - pisze Witold Vargas w artykule, który ukazał się na łamach majowego numeru "Nieznanego Świata".
Wersja tekstowa dostępna jest w papierowym oraz cyfrowym wydaniu naszego czasopisma oraz na naszej stronie WWW: https://www.nieznanyswiat.pl/duch-taty/